wtorek, 18 stycznia 2011

Black Swan



Za kilka dni do polskich kin wejdzie “Black Swan”, ja miałam okazję obejrzeć ten film trzy tygodnie temu. Myślę, że każdy, kto zna wcześniejsze filmy Aronofskiego będzie oczekiwał dużo i myślę, że się nie zawiedzie.

Black Swan to historia młodej, zdolnej baletnicy Niny (Natalie Portman), która otrzymuje szansę zagrania głównej roli w „Jeziorze Łabędzim”, pod warunkiem jednak, że udowodni dyrektorowi zespołu Thomasowi (Vincent Cassel), że potrafi wcielić się zarówno w postać Białego, jak i Czarnego Łabędzia.  Thomas, nie ma wątpliwości, że Nina świetnie nadaje się do roli niewinnego Białego Łabędzie, ale myśli, że nie podoła drugiemu wyzwaniu. Początkowo widzimy Ninę, jako dobrą, słodką dziewczynę, zdyscyplinowaną i ciężko pracującą nad doskonaleniem techniki tańca, ale trochę bezpłciową i naiwną. Obserwujemy jej relacje z nadopiekuńczą matką, która, jako była baletnica przelewa na córkę swoje niespełnione ambicje i próbuje ją chronić przed prawdziwym życiem. Nina jest zdeterminowana żeby udowodnić, że udźwignie rolę, taka szansa zdarza się tylko raz. Dziewczyna musi zmierzyć się z otaczającą ją zawiścią koleżanek z baletu, które tylko czekają, aż Ninie, tu w sensie dosłownym, powinie się noga, aby zająć jej miejsce.  Stopniowo Nina przechodzi przemianę w Czarnego Łabędzia. W tym procesie obserwujemy to, czego możemy spodziewać się od reżysera, wniknięcie w psychikę dziewczyny, zatarcie granic między rzeczywistością, a fikcją, wizje Niny są tak wplecione, że nie wiemy co jest halucynacją, a co dzieje się naprawdę. Nina dojrzewając do roli, dojrzewa jako kobieta, pewna siebie, zdeterminowana i świadoma własnych wdzięków i możliwości.Niestety odnajdywanie swojego drugiego ja i dążenie do doskonałości  nasila u naszej bohaterki zapędy autodestrukcyjne, przed którymi wcześniej próbowała chronić ją matka.


Natalie Portman stworzyła doskonałą kreację, na początku filmu, nie wierzymy, że jest ona zdolna przejść przemianę, która dokona się na naszych oczach. Bardzo dobra jest też Mila Kunis w roli Lily, baletnicy rywalizującej z Niną o rolę. Świetnie wypadła, dawno nie oglądana, Winona Ryder, w roli Beth, której kariera dobiega końca i nie potrafi się odnaleźć w nowej rzeczywistości. Oczywiście, bardzo dobry jest też Vincent Cassel, ale Portman przyćmiła inne postaci w filmie, a jego przede wszystkim i generalnie, ten film należy do kobiet.

Muszę powiedzieć, że film przemówił do mnie jeszcze bardziej, poprzez pewną znajomość tematu. Znam trochę środowisko tancerzy, zarówno baletu, jak i tańca współczesnego (często dawniej baletu) z autopsji, prze kilka lat trenowałam taniec. Później stykałam się też z nauczycielami Jogi i Pilatesa, którzy byli lub są profesjonalnymi tancerzami, łącznie z moją obecną instruktorką, która dawniej tańczyła w balecie w NY.

 Obserwując profesjonalnych tancerzy, widziałam jaka to ciężka praca i stres, kontuzje, frustracje i rywalizacja, ta ostatnia, szczególnie w klasycznym balecie, choć oczywiście nie tylko. A to wszystko dla pięknego, ale niestety krótkotrwałego efektu, bo kariera w balecie, kończy się po trzydziestce, trzydziestym piątym roku życia. Przypomniał mi się przeczytany kilka miesięcy temu, w „Wysokich Obcasach” artykuł Joanny Szczepkowskiej Emerytura Motli, do którego lektury też zachęcam.

10 komentarzy:

  1. Rozumiem, że Natali Portman w pełni zasłużyła na uhonorowanie Złotym Globem.
    Film coraz bardziej mnie intryguje, dlatego jak będę miał okazję, to z pewnością zatopię się w lekturze filmu.
    A wtedy rozszerzę komentarz o własne przemyślenia :)))
    Na razie musi mi wystarczyć Twoja recenzja :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Monamar, film polecam, ale nie nastawiaj się na dużo tańca, trochę jest, Natalie, daje radę, ale tancerką nie jest i nie o pokazanie tańca tu chodzi.
    Tak na marginesie, wczoraj oglądałam Billy Elliot i zastanawiam się czy "Jezioro..." to jedyny balet na świecie?:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Malina. Widziałem. I w pełni zgadzam się z tobą co do oceny tańca Pani Portman :)
    Jednak mimo to polecam wszystkim wybranie się na ten film.
    Hehehe rzeczywiście balet Czajkowskiego, jest nieźle eksploatowany przez X muzę :) I kto by pomyślał, że premiera "Jeziora Łabędziego", to była choreograficzno muzyczna klapa.

    OdpowiedzUsuń
  4. Cieszę się, że film Ci się podobał:)
    A cóż, niektórzy nigdy żadnego baletu nie widzieli, a "Jezioro..." od razu budzi "jakieś" skojarzenia.

    OdpowiedzUsuń
  5. Malino,
    Mnie ten film lekko przeczołgał po ziemi. Nie da się przejść tak spokojnie po nim do codzienności. Dla mnie jeden z lepszych filmów współczesnego kina.

    OdpowiedzUsuń
  6. Masz rację, to nie jest kino lekkie, łatwe i przyjemne, a pan Aronofski lubi trochę widzów "sponiewierać emocjonalnie".

    OdpowiedzUsuń
  7. w koncu widzialam, bo czesi sa troche opoznieni z premierami.
    Portman byla swietna ale film mnie troche rozczarowal, jak i zreszta dwa poprzednie filmy Aranofskiego. Mysle, ze juz chyba nic nie przebije requiem for dream... ale mam nadzieje, ze jeszcze kiedys mnie mile zaskoczy...

    OdpowiedzUsuń
  8. Czesi opóźnieni? u nas jeszcze nie grali, masakra! szkoda, że Cię film rozczarował:(

    OdpowiedzUsuń
  9. Malino, renulec, trochę Wam zazdroszczę tego "przeczołgania", bo mnie film aż tak silnie na emocjach nie zagrał. Wiele rzeczy mi się podobało, owszem, ale cała historia nie pochłonęła mnie bez reszty. A szkoda, bo miałam na to dużą ochotę:-)

    Zgadzam się natomiast, że środowisko tancerzy - i ogólnie motyw rywalizacji i dążenia do perfekcji - zostały tu świetnie odmalowane.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ewenemencie, ja szczerze mówiąc różnie odbierałam ten film na różnych etapach oglądania, nie podobał mi się od początku do końca, w pewnym momencie skomentowałam, że ta scena (z lustrem w garderobie) to przegięcie i za bardzo poszliśmy w horror, ale po zrozumieniu co się stało naprawdę byłam w szoku, w zasadzie dopiero po obejrzeniu do końca, stwierdziłam, że film bardzo mi się podobał.
    Ale jak wiadomo "de gustibus non est disputandum".

    OdpowiedzUsuń