poniedziałek, 19 grudnia 2011

Koniec świata i Hard-boiled Wonderland

Utknęłam ostatnio jak nigdy, czytałam jedną książkę, przez kilka miesięcy i to zdecydowanie nie była wina książki. Po trochu złożyło się na to lenistwo, nie chciało mi się najzwyczajniej w świecie, czytałam parę stron przed zaśnięciem i padałam, po trochu złożyło się na to oglądanie seriali, swoją drogą polecam Broadwalk Empire, Game of Thrones i Fringe, a po ostatnie, to, że czytałam po angielsku, a to jakoś sprawia mi mniejszą przyjemność, niż czytanie po polsku, choć walczę z sobą, bo to spora oszczędność, kiedy możemy czytać te same książki z X, zamiast kupować polskie i greckie.

Koniec świata i Hard-boiled Wonderland, to moje drugie spotkanie z Murakamim, choć pierwsze, jest jeszcze nie kompletne (już za kilka dni zakupię 1Q84 tom trzeci i będzie kompletne!) i kolejne udane. Nie wiem, czy Murakami zawsze prowadzi akcję na dwóch planach, ale tak jest w przypadku obu pozycji, z którymi się zetknęłam i na razie nie znudził mnie ten zabieg. Mamy dwa światy, jeden realny, drugi baśniowy, dobrze zbudowane, odkrywane przed nami po kawałku, na przemian. Od początku domyślałam się, jak są połączone, częściowo miałam rację, częściowo trudno było wymyślić do końca jak autor je połączy i spodziewałam się też innego zakończenia.
Nasz bohater żyje sobie spokojnie, trochę na uboczu i wcale nie ma ochoty się wyróżniać z tłumu, a przychodzi mu zmierzyć się przygodami na miarę Alicji w Krainie Czarów, w zasadzie staje się taką Alicją. Najbardziej zaskoczyło mnie to, że Murakami napisał tę książkę już ponad 20 lat temu, bo czyta się ją jakby była dopiero napisana, wizja świata trochę jak z Matrixa, dalej może być obrazem przyszłości, praca głównego bohatera, który zajmuje się przetwarzaniem i enkrypcją danych we własnym, odpowiednio zaprogramowanym mózgu, dalej jest ciekawą koncepcją.  Co mi się podoba u autora, to też jak rysuje postaci, trochę zagubione w świecie, czy raczej odizolowane, trochę nieszczęśliwe, ale zdecydowanie emocjonalne i szukające uczuć, otwarte na nie. Nie chcę pisać za dużo, bo nie chcę psuć przyjemności czytania, tym, którzy po książkę dopiero sięgną. Polecam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz