Hakawati to w kulturze arabskiej mistrz opowieści, człowiek, który zajmuje się opowiadaniem historii. Jeżeli kochacie baśnie to książka dla Was, jeżeli chcecie liznąć trochę Libanu, Bejrutu i świata arabskiego przeczytajcie koniecznie.
W Hakawatiego po prostu wpadamy, trudno to inaczej określić, na początku możemy się gubić w wątkach i historiach, potem zaczynamy rozumieć ich rytm i czekamy na ciąg dalszy, 700 stron, niewielką czcionką połyka się w okamgnieniu, ze względu na wartką akcję, mnogość wątków i fantastyczne poczucie humoru autora.
Ramę powieści stanowi historia Osamy al-Charrata i jego rodziny, przeplatana opowieścią o Fatimie, w której snuta jest kolejna opowieść o walecznym Bajbarsie. Z pozoru nie powiązane historie dopełniają się, pomagają bohaterom, dają do myślenia, choć nie za długo, bo już za chwilę śledzimy z zapartym tchem następną.
Osama mieszka w Los Angeles, dokąd wyjechał na studia, w czasie wojny izraelsko-arabskiej w latach 60 ubiegłego wieku, rzadko odwiedza rodzinę, a od śmierci matki urażony ojciec prowadzi z nim cichą wojnę. Osama wraca do Bejrutu gdy jego ojciec powoli gaśnie w szpitalu. Mężczyzna musi się zmierzyć się ze swoją historią i korzeniami i wykorzystać krótki czas jaki pozostał mu na pogodzenie się z ojcem.
Widzimy, że historia lubi się powtarzać z pokolenia na pokolenie, Farid, ojciec Osamy również nie potrafił dojść do porozumienia z własnym ojcem, winił go za brak realizmu i wpajanie dzieciom bredni na temat dawnych dziejów rodziny i jej pochodzenia. Sam Farid starał się wychować syna na realistę, wyplenić jego pasję do snucia opowieści, zamiłowanie do muzyki i gry na tradycyjnym instrumencie-udzie, chciał, żeby zdobył poważny zawód i przestał zajmować się głupotami. Pod koniec książki z ust Osamy pada smutne stwierdzenie: „Wydarzenia w zasadzie się nie liczą, jedynie historie o tych wydarzeniach mają na nas wpływ. Możliwe, że ja i mój ojciec zgromadziliśmy wiele wspólnych doświadczeń, lecz- jak nieustannie się przekonywałem- rzadko dzieliliśmy ze sobą historie na ich temat. Nie potrafiliśmy słuchać się nawzajem.”
Dla dziadka Osamy z drugiej strony, prawda nie była najwyższą wartością, wiedział, że żadna historia nie może być opowiedziana dwa razy tak samo, że każdy opowiadający nadaje jej nowy charakter i nowe elementy i że każdy odbiera ją inaczej.
Według dziadka nic nie działo się bez przyczyny, los, tak kierował wydarzeniami, aby trafiały we właściwe miejsce, jego rodzice musieli się poznać, on musiał zdobyć swoją żonę, jego synowi po prostu było pisane aby związać się z matką Osamy. Sztuka opowiadania opowieści była dziedziczona w rodzinie, on przekazał ją swojemu synowi Dżihadowi, tę umiejętność posiadł też Osama, nie można się jej wyprzeć, trzeba pielęgnować, hakawati potrzebuje publiczności, żeby historie żyły.
Osama staje się hakawatim, odświeża w pamięci opowieści dziadka, opowiada nieprzytomnemu już ojcu i zgromadzonej wokół szpitalnego łóżka rodzinie historię pochodzenia dziadka, oczywiście wybraną z wielu alternatywnych opowiedzianych przez niego.
Sam autor Rabih Alameddine jest hakawatim prowadzącym nas przez opowieści w opowieściach, a robi to tak wdzięcznie, że nigdy nie jesteśmy znudzeni i chcemy więcej. To taka książka, do której się wraca, a chyba nie ma takich wiele, właściwie można by zacząć czytać od nowa, zaraz po zakończeniu, bo na pewno coś nam umknęło, bo odkryjemy coś nowego w przeczytanych historiach.
Rodzina al-Charrat (samo nazwisko przysparzało im kłopotów, bo oznacza bajarza, gawędziarza) jest duża i barwna, ujmują historie znajomości dziadków, fascynacji wuja Diżhada gołębiami, edukacji Farida i Dżihada, zdobywania wymarzonych kobiet w każdym pokoleniu, z niezwykle zabawną, najbardziej współczesną Salwy i Howika. Łatwo wyobrazić sobie tę głośną kolorową zgraję jak wpada z zapasami jedzenia obchodzić wraz z Faridem, w szpitalu, święto ofiarowania i docinać sobie nawzajem.
Fascynują nie tylko baśniowe opowieści, ale również niepowtarzalny klimat Bejrutu, takiego jak samo go odebrałam i o czym pisałam przy okazji filmu „Karmel”, złożonego, nowoczesnego, wielonarodowościowego, wieloreligijnego i wielowarstwowego miasta, miasta otwartego na świat i ludzi. Z kolei motyw powrotu do miasta młodości, jakże odmiennego, od tego, które pamiętamy i do swoich korzeni, próba zrozumienia swojej rodziny, równie barwnej i głośnej jak ta Osamy i jej historii, humor, a także sam motyw powrotu-chory ojciec-przywodziły na myśl „A Touch of Spice”. Z resztą Hakawati to doskonały materiał na film.
Wbrew jakimkolwiek stereotypom bardzo istotne i wyraźne w powieści Alameddina są kobiety, nowoczesne w każdych czasach w jakich przyszło im żyć, aktywne, dobrze wiedzące czego chcą i nie bojące się po to sięgać, od baśniowych postaci Fatimy i Lajli, poprzez prababcie i babcię Osamy, jego siostrę Linę, jej córkę Salwę i przede wszystkim jego matkę i współczesną Fatimę-przyjaciółkę Osamy, które nie poddawały się żadnym konwenansom i uważały, że inni mogą je akceptować lub nie za to jakie są, a przecież z takim myśleniem i obecnie wiele kobiet ma problem.
Na dokładkę kilka zdjęć, które zrobiłam w Bejrucie w zeszłym roku.
Na dokładkę kilka zdjęć, które zrobiłam w Bejrucie w zeszłym roku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz