sobota, 4 grudnia 2010

Najlepsze czekoladowe brownies

Nie wiem czemu tak jest, że jak gdzieś widzę przepis na Brownies to zawsze w nazwie widnieje best. Więc niech będzie, że i moje są najlepsze:)
Metodą prób i błędów rzeczywiście znalazłam taki przepis, który wszystkich powala na nogi:)


Składniki:
300g ciemnej czekolady
225g masła
4 jajka
300g cukru
100g mąki
1 łyżka proszku do pieczenia
100g orzechów(włoskie, migdały, laskowe, mieszane, lub jeden rodzaj)
75g kakao


Tabliczkę czekolady rozpuszczam na parze lub w mikrofalówce razem z masłem, mieszam i trochę studzę.

Jajka wbijam do miski, dodaję cukier i ubijam na parze( dla zaawansowanych i leniwych, wbijam do garnka i ubijam na płycie lub gazie, ale na wolnym ogniu, bo nie chcę słodkiej jajecznicy, na parze znacznie bezpieczniej), aż będą gęste puszyste, bardziej białe niż żółte i cukier rozpuszczony.

W międzyczasie wrzucam kolejną tabliczkę czekolady (kolejne 100g) do blendera i mielę, to samo z orzechami. (jeżeli nie macie blendera orzechy można zmielić w maszynce do mięsa lub kawy, albo kupić zmielone, a czekoladę rozpuścić z poprzednią lub drobno połamać).

Dodaję czekoladę, orzechy, kakao i mąkę z proszkiem do jajek, delikatnie mieszam, przekładam do wysmarowanej formy. Co kawałek wtykam kawałki z ostatniej tabliczki czekolady, takie płynne czekoladowe niespodzianki, dla konsumującego:)
Piekę 30-35 minut w 180 stopniach, nie za długo, żeby ciasto było wilgotne.
Podaję z lodami waniliowymi i z jednym z czekoladowych sosów:

Sos 1 (szybszy i prostszy):

75g cukru
50g masła
75g kakao

Rozpuścić wszystkie składniki, w rondelku o grubym dnie lub na patelni, zagotować i można podawać.

Sos 2:

300 ml kremówki
75g cukru
50g masła
75g kakao
100g czekolady

Kremówkę z cukrem i masłem gotujemy na wolnym ogniu aż zgęstnieje i nabierze konsystencji toffi, dodajemy kakao, chłodzimy prze chwilę.
W kąpieli wodnej (na parze) rozpuszczamy czekoladę i dodajemy do sosu, mieszamy. Najlepiej sos przestudzić i odgrzewać do podawania.

Jeżeli robimy ciacho "na wynos", możemy polać sosem i dać mu zastygnąć, jak na zdjęciu poniżej.

To naprawdę ciężkie, czekoladowe, zimowe ciacho, szczególnie w drugiej wersji, polecam na zimową deprechę:)





A teraz zrobiłam się sentymentalna, bo to samo ciasto piekłam dla znajomych w Szanghaju, u Radzia, jako, że jedyny z Nas miał piekarnik:) Ania i Uki mieli blender i jakoś daliśmy radę. Później poszliśmy na drinka, w naprawdę uroczej dzielnicy Sha, załączam kilka zdjęć z tego wieczoru.










2 komentarze:

  1. ale Ty jestes takie rzeczy wypisywac, mniam, chyba zrobie na swieta. buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  2. hihi, mi łatwo, upiekę, wyniosę do pracy i z głowy:)

    OdpowiedzUsuń