czwartek, 4 listopada 2010

Lekarstwo na nostalgię

Coraz większa cholera mnie bierze jak sobie poczytam wiadomości i co się dzieje w Polsce i coraz bardziej moja wielka tęsknota wydaj mi się absurdalna. Mam na myśli toczącą się obecnie debatę na temat in-vitro.Generalnie kwestie aborcji i in-vitro w Polsce i naszych polityków i przede wszystkim kościoła, jakoś psują mi nerwy. Kościół w Polsce ma moim zdaniem wyjątkową zdolność zrażania do siebie ludzi wierzących. Tak naprawdę każdy, kto chce być tolerancyjny powinien od kościoła się odciąć, bo od niego może nauczyć się jedynie nietolerancji.
Po kolejne nie mogę zrozumieć tak daleko idącego wpływu kościoła na politykę i prawo, niech sobie kościół stanowi swoje prawa i niech ludzie rozstrzygają czy chcą grzeszyć, czy też się do niego stosować. Człowiek został obdarzony wolną wolą, a na świecie od zawsze istnieją pokusy, które mają go wystawiać na próbę.
Doprowadza mnie do szału czytanie wypowiedzi na temat aborcji jako morderstwa, bo to kwestia natury etycznej, a nie medycznej. Przerażające jest to, że nawet nastoletnie ofiary gwałtu czy kobiety z medycznym wskazaniem do aborcji nie mogą jej legalnie w Polsce przeprowadzić, no niby mogą, ale gdzie znaleźć lekarza, który się tego podejmie.
Ja rozumiem też, że w Polsce większość stanowią katolicy, ale większość to nie sto procent społeczeństwa i cofamy się coraz dalej w nietolerancję. Na Cyprze gdzie dominuje prawosławie, a kościół jest naprawdę potęgą finansową i jeżeli chodzi o wpływ na każdą dziedzinę życia, jest jednak jakość normalniej. Aborcja jest dozwolona i to nawet dość późńo, jeżeli są ścisłe medyczne wskazania dla matki, bądź ze względu na wady genetyczne dziecka, bądź ciężarna jest ofiarą gwałtu. Dodatkowo, ciekawostką jest, że po tureckiej interwencji zbrojnej w latach siedemdziesiątych, dziesiątki, a może i setki kobiet, które zostały zgwałcone przez Turków poddały się aborcji, na którą, w tej szczególnej sytuacji pozwolił oficjalnie kościół. I gdzie jesteśmy bardziej ludzcy?
Co do In-vitro, jak ostatnio przeczytałam porównanie tej metody do eutanazji, przez niektórych, „wspaniałych”, polskich polityków, to nie wiedziałam, czy śmiać się czy płakać, ale to nie były żarty. Ciężko traktować zarodek jako żywą istotę, bo brakuje tu właśnie tego „męskiego pierwiastka”, który to życie ma dopiero stworzyć. Hmm, idąc tym tokiem myślenia, w zasadzie, należało by traktować menstruację jako formę eutanazji, czyż nie? Z in-vitro powstaje człowiek, żywy, myślący i obdarzony duszą, i co lepiej, żeby go nie było? Co z dziećmi urodzonymi z in-vitro, może należy je zlikwidować, bo są wynikiem przestępstwa? Czy należy im mówić, że lepiej, żeby ich na tym świecie nie było?
I znowu myślę sobie, jak to tu wygląda, tu , gdzie mieszkam, sytuacja też jest chora, ale w drugą stronę, bo większość dzieci pochodzi z in-vitro lub chociaż inseminacji. Ludziom nie chce się czekać, lekarze cisną, bo lepiej nie czekać ze względu wiek, a dodatkowo mogą więcej zarobić, bo na Cyprze nie ma powszechnej opieki zdrowotnej, za wszystko trzeba płacić. Dodatkowo myślę, że w tym snobistycznym społeczeństwie też fajnie się pochwalić ile się wydało pieniędzy na klinikę itp. i tak też nie jest dobrze, ale nie słyszałam, żeby ktokolwiek, nawet z moich najaktywniej „wierzący i praktykujących” znajomych miał jakiekolwiek dylematy moralne z tym związane. Podejście do in-vitro, jest takie sucho-medyczne, medycyna jest rozwinięta, są takie i takie rozwiązania i należy próbować.
Ja nie wiem, czy państwo ma finansować in-vitro, czy nie, to już odrębna kwestia, ale dyskusje czy w ogóle zabronić? Czysty idiotyzm, lepiej nie leczmy bezpłodności, najlepiej nie leczmy niczego, po co medycyna się rozwija, tak będzie selekcja naturalna i pozostaną jedynie najsilniejsze jednostki...Natomiast aby dopełnić absurdu całej dyskusji o in-vitro, rozważane jest finansowanie, ale jedynie dla małżeństw...i zadaję sobie pytanie, dlaczego? Jeżeli kobieta niezamężna może zajść w ciążę tak samo jak i zamężna, dlaczego chcemy rozgraniczać tę możliwość w tym przypadku. Dlaczego w Polsce zamiast niwelować różnice między małżeństwami i parami pozostającymi w konkubinacie (cóż za okropne słowo, jedyne skojarzenie to „konkubent zabił konkubinę”, „konkubent pomógł konkubinie utopić noworodka, obydwoje byli nietrzeźwi”, może nasi politycy i kościół mają takie same skojarzenia, i dlatego są przeciwni konkubinatowi? Niestety pary „z marginesu” mnożą się bez problemów i nie specjalnie ten fakt szanują, no może szanują, jak dostaną becikowe na wódkę...) ciągle się je podkreśla?
I może dobrze, że jestem gdzie jestem i może takie absurdy jakie w Polsce mają miejsce wyleczą mnie skutecznie z tęsknoty za ojczyzną.
P.S. Bardzo mądry głos w dyskusji na temat in-vitro w Polityce (In vitro, Kościół,Polska- głos w debacie na temat in vitro, Jan Hartman, 30 października 2010 ) zwróćcie uwagę na fragment o niepokalanym poczęciu, duszy i grzechu pierworodnym, to tylko takie drobne śmiesznostki, ale jakie trafne...

2 komentarze:

  1. Dzięki za podsunięcie tekstu z Polityki (dla zainteresowanych link: http://www.polityka.pl/kraj/analizy/1509894,1,glos-w-debacie-na-temat-in-vitro.read ) - naprawdę trzeźwy głos.

    Zresztą w ogóle cenię Hartmana, odkąd parę razy widziałam go w programie... Jana Pospieszalskiego. Na miejscu gościa z pewnością w paru momentach straciłabym panowanie nad sobą - a Hartman, niezależnie od tego, czy nazywano go mordercą (w temacie aborcji) czy ignorantem, zachowywał spokój i konsekwentnie przedstawiał swoje zdanie, posiłkując się mocnymi argumentami. Laicyzm w inteligentnym wydaniu, ot co :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Niestety nigdy nie widziałam Hartmana w telewizji (nie mam polskiej telewizji), ale rzeczywiście sprawia wrażenie wyważonego i mądrego człowieka.
    Mam wrażenie, że to czego najbardziej w Polsce brakuje, to inteligentnego laicyzmu, a co do wpływu kościoła, niestety jest i cóż, przeważnie nie można go uznać za inteligenty...

    OdpowiedzUsuń