czwartek, 16 września 2010

Reisefieber


Mam już powoli reisefieber jak to się ładnie określa po PolskuJ, nie ważne, że przez parę lat żyłam pakując i rozpakowując walizki, nie ważne, że mam za sobą dziesiątki wyjazdów do Azji, po Europie i jeden do Ameryki Południowej, nerwy i podekscytowanie zostają. Poza tym pakowanie na dwa tygodnie zawsze jest trudne, do tego coż, ja może nie biorę zbyt wielu rzeczy, ale wszystko musi być przemyślane i dobrane, akcesoria (bez biżuteri to ja goła jestem), bielizna (trzeba sprawdzić, czy do każdego ciucha mam odpowiedni stanik), buty, jak nie wziać zbyt wielu par, ale żeby do wszystkiego pasowały...dodam, że mam gdzieś chyba z 70 par butów, a wzięłam cztery, nie jest to chyba najgorszy wynik. Miejsce i kilogramy na trochę zakupów są, niestety nie zadziała teraz stara metoda... Zazwyczaj na wyjazdy z pracy brałyśmy tyle ubrań ile nam było trzeba, do dnia, kiedy będziemy na zakupach, a resztę kupowałyśmy. Teraz liczę na zakupy jesienne, a pogoda dalej letnia, do tego X szczerze nienawidzi zakupów jak wielu facetów, więc nie będę go maltretować, owszem połazimy trochę po sklepach, ale nie „jakby nie było jutra” jak to określił. Spakowałam wczoraj walizkę, skontrolowałam stan walizki męża, a właściwie on kontrolował zadając rozliczne pytania.  


W międzyczasie pichciliśmy kolację, X spisał się nieźle przygotowując składniki, ja doprawiłam i wykończyłam, bo tu niestety nie można mu zaufać. Podam Wam pomysł na szybki i smaczny makaron (nie nie jemy ciągle makaronu, tak się akurat złożyło).
Tagiatelle z bakłażanem
Bakłażna i czerwoną cebulkę kroimy w kostkę, wrzucamy na patelnie na odrobinę oliwy, podsmażamy, aż się cebula zeszkli, solimy, pieprzymy i dodajemy sporo słodkiej papryki, podlewamy trochę wodą, zmniejszamy temperaturę, przykrywamy i dusimy chwilę, żeby bakłażan zmiękł. Możemy w tym czasie ugotować makaron, ja lubię naprawdę al dente więc zostawiam to na ostatnią chwilę, żeby się obrzydliwie nie rozmemłał. Przygotowujemy garść pomiodrków koktajlowych, lub kroimy w kostkę ze dwa ładne, twarde pomiodory, ucieramy parmezan do posypania makaronu. Jeżeli woda z bakłażana odparowała, i jest już miękki dolewamy słodkiej śmietanki, jak się zagotuje, wrzucamy pomidorki i wyłączamy, pomidorki mają się tylko podgrzać, nie rozwalić. Odlewamy makaraon, wykładamy na talerze, polewamy sosem i warzywkami, na to dajemy solidną łychę filadelfii, lub ricotty ( jadłam ten makaron we włoskiej knajpie w Szanghaju i tam była ricotta, ale ja wolę bardziej smak naszo-twarogowy), w Polsce zawsze używałam twarożku Turka albo Piątnicy (takie miękkie pasty twarogowe). Na koniec posypujemy parmezanem i szybko jemy, póki gorące! Można udekorować listkami bazylii jak ktoś ma, ja nie mam, na Cyprze nie udało mi się nigdy kupić roślinki jak u Nas, a z nasionek dwa razy zasuszyłam...
Coż, czas wracać do pracy, a właściwie zacząć pracować, bo choć mam tyle roboty przed urlopem, że spać w nocy nie mogę i biegam po biurze z wywieszonym jęzorem, to i tak znajduję sobie inne zajęcia, sprawdzić maila, napisać coś na blogu....

1 komentarz:

  1. W koncu zrobilam, co prawda z czeskim serkiem Lucina ale bylo mniam! Prosze o wiecej prostych , szybkich, wegetarianskich przepisow :)
    dzieki!

    OdpowiedzUsuń