„Osiem zeszytów” to kolejna pozycja po którą sięgnęłam z „Serii z miotłą”, kolejna napisana przez kobietę i o kobietach. Heloneida Studart brazylijska pisarka i działaczka na rzecz praw kobiet stworzyła ciekawą i ważną pozycję. Pisarka wybrała lubianą przeze mnie formę sagi rodzinnej aby pokazać losy kolejnych pokoleń rodu Nogueira Alencar. Ta szanowana i z pozoru wzorowa rodzina ma jak to zwykle bywa swoje brudy i mroczne sekrety i nie tylko sekrety, bo wiele ich praktyk jest ogólnie akceptowanych i powielanych w społeczeństwie w którym żyją.
W każdym pokoleniu rodziny, jedna z córek jest wybierana na starą pannę, która ma w przyszłości opiekować się matką, a pozostała lub pozostałe mają za zadanie wyjść dobrze za mąż.
Nikt nie liczy się ze zdaniem dziewcząt, są traktowane przedmiotowo, ich matki szykują im taki sam los, jaki był ich udziałem, z pokolenia na pokolenie przekazywana jest nienawiść. Jednak kobiety nie chcą być bezwolne, poszukują formy wyrażenia swoich uczuć i próbują się buntować.
Obserwujemy życie Mariany i Leonor, dwóch, dorosłych już sióstr oraz ich samolubnej i hipochondrycznej matki Mimi. Mariana choć zbuntowała się przeciw rodzinnej woli, która przeznaczyła ją na opiekunkę matki i jest uznanym prawnikiem , nie jest szczęśliwa, ciągle na nowo przeżywa utratę ukochanego mężczyzny i synka, żyje z mężem, którego nie kocha, martwi się o siostrę i matkę. Leonor, druga z sióstr od lat stara się o dziecko, bez wsparcia ze strony męża, żyje wyłącznie nienawiścią do niego. On poważany wykładowca na uniwersytecie jest w rzeczywistości głupim i ograniczonym samcem, dewotem, traktuje ją źle i już od nocy poślubnej poniża, aż doprowadza Leonor do ostateczności kiedy w jej ręce trafia słoik z arszenikiem.
Główna bohaterka, Mariana otrzymuje tytułowe osiem zeszytów, pamiętniki swojej ciotki Marii, która niedawno popełniła samobójstwo. Mariana odkrywa jak wiele wspólnego ma jej nieszczęśliwe życie z życiem ciotki, obie były „wybrankami” na stare panny i obie się zbuntowały. Dla Marii pisane w ukryciu dzienniki były jedynym ujściem emocji, pisze o swojej nieszczęśliwej młodości i utraconej miłości, a także o losie jaki przypadł jej młodszej siostrze Melbie i okrucieństwie kolejnej siostry Mimi-matki Mariany i Leonor.
Rzeczywistość, w której przyszło żyć kobietom jest przerażająca, rodzina, a później mąż mogą zdecydować o wszystkim: nadać sens życiu, lub je tego sensu pozbawić, siostra może zdradzić siostrę, z zazdrości, czy walcząc o lepszą pozycję w rodzinie, mąż może traktować żonę jak służącą, czy też zakwestionować jej wartość, bo nie dość krwawiła podczas nocy poślubnej, rodzice mogą skazać córkę na wygnanie, czy też powolną śmierć za nieposłuszeństwo.
Widzimy też, że ta najwyższa klasa społeczna najbardziej tonie w konwenansach, kobiety nieco niżej w hierarchii, jak krawcowa Lica, matka ukochanego Marii, cieszą się nieco większą wolnością, nie przejmują się oceniającym je społeczeństwem, a dzięki temu są wolne i mogą być szczęśliwe.
Dużym plusem jest sposób opisania rzeczywistości jaki wybrała autorka, nie moralizuje, nie ocenia, nie obiecuje, że przyszłość będzie inna i choć czujemy pewne rozgoryczenie głównej bohaterki i innych kobiet, autorka po prostu opisuje, a nam pozostaje wyciągnąć wnioski.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz