Książkę przeczytałam już ponad miesiąc temu i myślałam, że zabiorę się za napisanie o 1Q84 jak przeczytam kolejne części, ale zmieniłam zdanie. Nie wiem kiedy będzie mi dane kupić tom drugi, a na trzeci jeszcze trochę trzeba poczekać i zwyczajnie boję się, że zapomnę. I nie martwię się o treść, bo tego nie zapominam, ale raczej o wrażenie, jakie książka na mnie wywarła, bo to zaciera się z czasem i może się zmienić po przeczytaniu kolejnego tomu.
To było moje pierwsze spotkanie z autorem, takie na próbę i już wiem, że na pewno nie ostatnie. Bardzo odpowiada mi wplatanie elementów fantastycznych w całkiem realną rzeczywistość, co nasuwa skojarzenia z moim ukochanym Vonnegutem. Podoba mi się język jakim książka jest napisana, choć to na pewno też duża zasługa tłumaczki.
Tytuł powieści nawiązuje do „Roku 1984” Orwella, natomiast „Q” pojawia się jako question mark (?). Nawiązanie do „Roku” jest dość luźne, ale jakby na kilku poziomach. Z jednej strony jest to sekta Sakigake i tajemnicza postać jej lidera, który przywodzi na myśl Wielkiego Brata, z drugiej rzeczywistość, która nie jest co prawda wizją przyszłości, ale świata równoległego. Znak zapytania pojawia się w dacie, właśnie dlatego, że bohaterowie zadają sobie pytanie, czy naprawdę znajdują się w roku 1984, czy nagle obudzili się w jakiejś nowej rzeczywistości.
Narracja prowadzona jest dwutorowo, w tym samym czasie, na przemian przeplatają się rozdziały, których bohaterem jest Aomame i Tengo. Aomame jest istruktorką samoobrony i masażystką w klubie fitness, a po godzinach płatną zabójczynią, natomiast Tengo to nauczyciel matematyki i początkujący pisarz i redaktor. Początkowo, nie widzimy związku pomiędzy bohaterami, następnie zaczynamy się go domyślać, aby w końcu zrozumieć, że znali się w dzieciństwie i na pewno los (a raczej autor) znów ich ze sobą połączy. Możemy się też domyślać, że kolejna część zwiąże losy obojga silniej z niebezpieczną sektą, a także rozwiąże lub odsłoni choć część tajemnicy Little People oraz powietrznej poczwarki i nowego świata, nad którym widać dwa księżyce.
Muszę też przyznać, że książka wciąga, zaczęłam czytać rano, do wieczora skończyłam, przerwałam tylko na małą wyprawę do lodówki, więc czekam niecierpliwie na dalszy ciąg. Jedno małe „ale” dotyczy korekty książki i nad tym wydawnictwo powinno popracować, znalazłam (i nie tylko ja) dwie literówki i jeden pomylony wyraz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz