czwartek, 28 lipca 2011

Focaccia z ziarnami

Przez długi czas w ogóle nie jedliśmy pieczywa, od jakiegoś czasu jemy, ale tylko domowe, jak upiekę. Piekę pieczywo na drożdżach, zbieram się do zrobienia zakwasu, ale jest tak gorąco, że nie wiem gdzie miałabym go trzymać, bo u mnie w domu jest ponad 30 stopni cały czas, więc na razie poczekam. W zeszły weekend upiekłam tę focaccię, przepis z Pracowni Wypieków. Moja trochę za bardzo wyrosła, bo miałam mniejszą blaszkę, następnym razem zrobię z mniejszej ilości, ale przepis podaję oryginalny.  

Focaccia z ziarnami
źródło przepisu: Pracownia Wypieków
450 g wody
600 g mąki pszennej
50 g nasion sezamu
50 g nasion słonecznika
50 g siemienia lnianego
30 g oliwy z oliwek
20 g świeżych drożdży (lub 1,5 łyżeczki drożdży instant)
1 łyżka (20 g) cukru
1,5 łyżeczki soli morskiej

Wszystkie składniki połączyć w misce i dokładnie wymieszać lub zmiksować. Ciasto będzie dosyć rzadkie. Jeśli tak nie jest, dolewamy ok. 50-70 g wody.
Dużą blachę (ok. 25 x 37 cm) delikatnie posmarować oliwą i oprószyć mąką.
Wlać do niej ciasto, wierzch posypać ulubionymi ziarnami (użyłam mieszanki sezamu, słonecznika, siemienia lnianego i płatków soli morskiej) i odstawić do wyrastania, aż ciasto wypełni ok. 3/4 blaszki - zajmie to. ok. 40-60 minut.
Piekarnik nagrzać do 180 st C.
Wstawić wyrośnięte ciasto i piec ok. 30-40 minut, aż wierzch będzie złotobrązowy.
Po upieczeniu i ostudzeniu, pokroić na kwadraty.
Polecam, jest pyszna.

środa, 27 lipca 2011

Domowe fajitas


Bardzo lubimy fajitas, a zwłaszcza mój mąż, w zasadzie, żeby był zadowolony powinnam ciągle gotować makaron, albo robić fajitas...oczywiście żartuję, one jest wszystkożerny, tylko jeżeli przez kilka dni nie ma mięsa to prosi o coś mięsnego, ja z kolei latem, mogłaby obejść się bez mięsa, tym bardziej, że kiedyś wcale go nie jadłam przez trzy lata.
Nie mamy w okolicy dobrej meksykańskiej knajpy, jest jedna, do której lubiliśmy chodzić, w miejscowości, gdzie spędzamy weekendy, ale w zeszłym roku strasznie się tam zatrułam i teraz mam uraz. Pozostaje gotowanie w domu. Dużo siekania i krojenia, ale jak wszystko dobrze zorganizujemy pójdzie szybko.
Najczęściej robię fajitas z kurczakiem i krewetkami, tym razem sam kurczak.  Będziemy potrzebować: mięso, guacamole, salsę cruda, gęsty jogurt lub śmietanę i tortille.


Mięso:
2 piersi kurczaka

marynata:
sok z pół limonki lub cytryny
łyżeczka przyprawy peri peri lub płatków chili
szczypta soli
łyżka oliwy

warzywa:
duża czerwona papryka
duża czerwona cebula
łyżka oliwy

Kurczaka marynuję przez pół godziny w mieszance: soku, oliwy i przypraw, jeżeli używam krewetek, obieram i postępuję tak samo.
Kroimy paprykę i cebulę na dość duże kawałki i odkładam na bok.

Następnie przygotowuję:

Salsa cruda

2-3 pomidory
2 ząbki czosnku
pół czerwonej cebuli
ewentualnie posiekany gruby szczypior z cebulką
szczypta soli
szczypta mielonego kminu
szczypta cukru
drobno posiekana papryczka chili czerwona lub zielona lub pieprz kajeński do smaku
szczypta słodkiej czerwonej papryki
dwie-trzy łyżki soku pomidorowego
garść siekanej kolendry
dwie łyżeczki oliwy z oliwek

Kroimy drobno pomidory, cebulę, szczypior jeżeli używamy, dodajemy przeciśnięty lub posiekany czosnek, chili, przyprawy, sok pomidorowy, oliwę i kolendrę, mieszamy.

Guacamole przygotowane jak tu

Wracamy do mięska.

Wyciągamy kurczaka z marynaty, rozgrzewamy patelnię grillową, grillujemy 5-7 minut z każdej strony, lekko dociskając na początku, żeby się rozpłaszczył i ciepło dostało do środka. Następnie ściągamy kurczaka, smarujemy patelnię oliwą, najlepiej pędzelkiem lub kawałkiem ręcznika papierowego i grillujemy cebulę i paprykę, obracając od czasu do czasu, kładziemy na wierzchu kurczaka, żeby został gorący, jeżeli warzywa zaczynają się przypalać podlewamy odrobiną wody, mają być najpierw grillowane, potem uduszone, kiedy warzywa są już zrumienione i miękkie, ściągam kurczaka, kroję na plasterki i znowu układam na wierzchu.

Podaję kurczaka na patelni, do tego guacamole, salsa i jogurt oraz gotowe tortille podgrzane w mikrofalówce albo na patelni ( ja używam patelni do naleśników i delikatnie je rumienię), zawijam w ściereczkę, żeby były gorące, a potem, wyciągamy po tortilli, smarujemy sosami i nakładamy mięsko i warzywa, zwijamy i pożeramy.



Smacznego!

piątek, 22 lipca 2011

Once


Od kilku dni "chodzi mi po głowie" ta piosenka. A to dlatego, że słyszę ją kilka razy dziennie w radiu, rano przed wyjściem do pracy, w ciągu dnia w samochodzie. Nie wiem czemu cypryjska stacja Kiss FM przypomniała sobie o niej teraz, choć lepiej późno niż wcale. Piosenka pochodzi z irlandzkiego filmu Once z 2006 roku i dostała nagrodę Akademii Filmowej dla najlepszej piosenki.

Jeżeli nie widzieliście filmu, obejrzyjcie koniecznie. To ładny i subtelny film z rewelacyjną muzyką. Historia spotkania dwojga samotnych ludzi na ulicach Dublinu. On Irlandczyk, naprawia odkurzacze i gra i śpiewa na ulicach, ona, czeska imigrantka łapie się każdego zajęcia, żeby zarobić na życie, jak się okazuje mają wspólną pasję-muzykę. Film jest bezpretensjonalną historią miłosną pełną muzyki i niedopowiedzeń. To nie jest wielkie kino, ale też nie zapomnicie o nim łatwo i chętnie będziecie wracać w przypływie chandry, choć nie koniecznie, żeby wprawić się w dobry humor, po prostu "powoli płynąć" z jego melodią.

Rogaliki krucho- drożdżowe

Mój mąż ma mnie powoli dosyć, bo ja gotuję jak opętana, a on na zmywaku...Cóż, trzeba było pomyśleć o zmywarce, jak kupował mieszkanieJ Jednak marudzi tylko przez chwilę, bo potem je i już nie może.
Takie rogaliki robiła mama mojej koleżanki jak byłam mała, miałam gdzieś przepis, ale nie mogłam odnaleźć, poszukałam trochę po necie i są i są takie jak pamiętam, pyszne!
Rogaliki krucho- drożdżowe
Przepis pochodzi ze strony: Moje Wypieki



Składniki:
250 g masła
3 szklanki mąki pszennej
6 dag drożdży świeżych lub 3 dag drożdży suchych
1 łyżka cukru pudru
1/4 litra kwaśnej gęstej śmietany (18%)
8 g cukru waniliowego

Nadzienie:
dowolna marmolada lub powidła (u mnie gęste powidła śliwkowe słodzone fruktozą)
Wykonanie:
Z 1/3 szklanki śmietany, świeżych drożdży (drożdże suche mieszamy od razu z mąką) i cukru zrobić rozczyn, pozostawić w cieple do wyrośnięcia.
Masło posiekać z mąką i cukrem waniliowym, ciasto powinno przypominać kruszonkę. Dodać wyrośnięty rozczyn, resztę śmietany, zagnieść ciasto. Pozostawić w lodówce na całą noc, przykryte folią.
Kolejnego dnia ciasto wyjąć, wyrobić, podzielić na cztery części, każdą wałkować na grubość około 4 mm, wycinać rogaliki (przy pomocy naprawdę dużego talerza wyciąć koło, podzielić je na 8 części, jak pizzę, na każdym trójkącie kłaść łyżeczkę marmolady, zwijać w kierunku wierzchołka trójkąta, formując rogalika, nie wkładamy za dużo marmolady, bo wypłynie i starannie zaklejamy łączenia). Z resztek wyjdzie nam prawdopodobnie jeszcze jedna porcja ciasta, lub trochę mniej, w sumie około 40 malutkich rogalików. Układać je na wysmarowanej tłuszczem formie lub na papierze do pieczenia.



W przepisie były lukrowane, ja smarowałam roztrzepanym jajkiem I maczałam w grubym brązowym cukrze i tak piekłam.
Piec w temperaturze 190ºC przez 15 - 20 minut, aż rogaliki będą rumiane.
Smacznego!

czwartek, 21 lipca 2011

3 x Curry i pomidory

Bardzo lubię curry zarówno indyjskie jak i tajskie. Gości na naszym stole często, raz na tydzień-dwa, w różnych wersjach. Takie podstawowe tajskie, z wykorzystaniem gotowej pasty to jeden z najszybszych obiadów, pasta na woka, mleczko kokosowe, trochę sosu rybnego, potem kurczak albo krewetki albo wołowina, warzywa jakie mam pod ręką, wciskam jeszcze sok z pół limonki, posypuję kolendrą i jest, nawet mój mąż, który ma dwie lewe do gotowania potrafi sobie z nim poradzić. Najczęściej używamy gotowych past Blue Elephant. Tylko raz pokusiłam się, żeby zrobić sama pastę curry, ale zdobycie wszystkich składników to mordęga, a potem ile razy można jeść to samo? A pastę trzeba zużyć.
Przedstawiam trzy dobre, sprawdzone przepisy na curry z wykorzystaniem pomidorów. Wszystkie pochodzą z nieocenionej stronki BBC GoodFood
Indyjskie z kurczakiem
Curry z kurczaka z kminem
Oryginalny przepis pochodzi stąd: Cumin-scented chicken curry
Składniki:

10-12 sporych udek kurczaka z kostką

łyżka oleju słonecznikowego
2 łyżeczki ziarenek kminu rzymskiego
2 cebule
3 cm kawałek imbiru
3 ząbki czosnku
3 świeże zielone chilli
½ łyżeczki turmeryku (kurkuma długa, indyjski szafran)
½ łyżeczki przyprawy garam masala
2 łyżeczki słodkiej papryki
2 duże papryki, żółta lub pomarańczowa i czerwona
2 łyżki przecieru pomidorowego
szczypta soli
250 ml gęstego naturalnego jogurtu
garść posiekanej kolendry do podania
Wykonanie:
Myjemy udka i ściągamy skórę. Kroimy cebulę. Na dużej patelni lub woku (ja używam dużego garnka żeliwnego) rozgrzewamy olej i przez kilka sekund prażymy kmin, aż poczujemy aromat, wtedy dodajemy cebulę i zmniejszamy temperaturę, przykrywamy pokrywką, dusimy, aż cebula się zeszkli, ale nie zrumieni, około 10 minut.
Obieramy i siekamy drobno imbir, siekamy lub przeciskamy przez praskę czosnek, przecinamy chilli wzdłuż i pozbawiamy pestek, jeżeli lubimy bardzo ostre jedzenie, możemy zostawić pestki w środku, jeżeli mniej, możemy użyć mniej chili, pozostawienie chilli w postaci takich długich kawałków i tak umożliwi nam kontrolę „mocy” dania, próbujemy w trakcie gotowania, gdy poczujemy, że jest bardzo ostre, możemy po prostu wyciągnąć chilli.
Dodajemy imbir, czosnek i chilli do cebuli i smażymy przez minutę, następnie dodając turmeryk, garam masalę, słodką paprykę i sól. Następnie kurczaka i papryki i smażymy kolejne 10 minut, aż kurczak oblepi się przyprawami, a cebula zrumieni, w razie potrzeby, jeżeli kurczak zacznie się przyklejać do dna, dolewamy odrobinę wody.
Dodajemy przecier pomidorowy do jogurtu i mieszamy, dodajemy do garnka z kurczakiem, a następnie 125 ml wody, mieszamy i doprowadzamy do wrzenia, sos powinien delikatnie „mrugać”, nie gotować się pełną parą, dusimy, bez pokrywki, prze około 30-35 minut, aż kurczak zmięknie, a sos zgęstnieje, jeżeli sosu jest zbyt mało i zaczyna się przypalać, możemy podlać jeszcze odrobinę wody.
Podajemy posypane kolendrą z ryżem basmati lub dowolnym indyjskim chlebkiem i i jeżeli lubimy z chutneyem z mango.
Możemy przechowywać curry do dwóch dni w lodówce, najlepiej odgrzewać w piekarniku, w temperaturze 180-200 stopni, pod przykryciem, około 20-30 minut, aż na powierzchni sosu pojawią się bąbelki, ewentualnie dodając trochę wody jeżeli sos zgęstniał.
Smacznego

Indyjskie i tajskie curry z krewetkami
Bardzo lubię krewetki i owoce morza i ryby generalnie. Pod tym względem mieszkam w idealnym miejscu, bo bez problemu mogę kupić świeże morskie stwory w każdym supermarkecie. Jeżeli chodzi o krewetki, czasem je obieram, czasem nie, nie jestem w tym temacie bardzo ortodoksyjna, podróżując po Azji i mieszkając w Chinach przyzwyczaiłam się do jedzenia krewetek w całości, to znaczy obierania ich w ustach i wypluwania skorupek, oraz jedzenia w całości mniejszych krewetek. Nie przeraża mnie czarna żyła czy skorupki. Do dwóch przepisów poniżej obrałam krewetki, jest z tym trochę roboty, ale szybko dochodzi się do wprawy. Krewetki płuczemy, odrywamy głowy, ściągamy skorupki, zostawiając ogonki, potem ostrym, małym nożykiem robimy nacięcie od strony grzbietu i wyciągamy żyłkę, czasem nawet nie trzeba krewetek rozcinać-widać końcówkę żyłki od strony oderwanej głowy i możemy pociągnąć ją palcami.
I oto mamy obrane krewetki:

Nie mamy tego problemu, kiedy kupujemy krewetki mrożone, te są zazwyczaj już obrane, oczywiście w obu przepisach możecie zastąpić surowe krewetki mrożonymi, jeżeli nie możecie dostać świeżych, nie rozmrażajcie ich wcześniej i dodajcie do sosu, rozmrożą się podczas gotowania.
Curry z krewetek w sosie pomidorowym
Oryginalny przepis pochodzi stąd: One-pan prawn & tomato curry

składniki curry:
2 łyżki oleju słonecznikowego
1 duża czerwona cebula
2-3 cm kawałek imbiru
4 ząbki czosnku
½ czerwonej chilli
1 łyżeczka cukru
1 łyżeczka ziarenek czarnej musztardy
1 łyżeczka mielonego kminu
1 łyżeczka mielonej kolendry
1 łyżeczka turmeryku
1 łyżeczka garam masala
szczypta soli
2 łyżki octu winnego (w przepisie był malt vinegar, ja używam octu jabłkowego lub z czerwonego wina)
400 g puszka krojonych pomidorów
400g surowych dużych lub średnich krewetek (ja użyłam 500g) (ewentualnie mrożone surowe)
pęczek kolendry do podania curry i do surówki
surówka:
3 marchewki
szczypta soli
szczypta cukru
łyżeczka kminu
sok z pół cytryny
kilka łyżek posiekanej kolendry
łyżka oliwy z oliwek
Ryż basmati, jogurt, chutney z mango i surówka z marchewki z kminem do podania
Wykonanie:
Kroimy cebulę, siekamy imbir i czosnek, pozbawiamy chilli pestek i drobno siekamy, jeżeli chcemy kontrolować jak ostra jest potrawa, możemy wypestkowane chilli pozostawić w całości, a w trakcie gotowania po prostu je wyjąć (odcinamy końcówkę od strony ogonka i obracamy chilli w palcach, lekko zgniatając i wysypujemy poluzowane pestki, płuczemy, jeżeli się przykleiły). Rozgrzewamy olej na głębokiej patelni i podsmażamy cebulę przez kilka minut, aż się zrumieni, następnie dodając imbir, czosnek i chilli i smażymy kolejne 2 minuty, następnie dodajemy cukier i przyprawy, smażymy przez minutę, na końcu dodajemy ocet i pomidory i solimy do smaku. Gotujemy, mieszając około 5 minut, aż sos zgęstnieje.
Do sosu wrzucamy krewetki, zmniejszamy moc palnika i gotujemy kolejne 8-10 minut, jeżeli sos zrobi się bardzo gęsty możemy podlać trochę wody. Podajemy posypane kolendrą, z ryżem, chutneyem z mango, jogurtem i surówką z marchwi.

Surówka



Obieramy i ucieramy na tarce o grubych oczkach trzy marchewki, dodajemy szczyptę soli i cukru, łyżeczkę kminu, sok z pół cytryny, łyżkę oliwy z oliwek i trochę posiekanej kolendry.

Smacznego

Łatwe tajskie curry z krewetkami
Na podstawie:Easy Thai prawn curry

Składniki:
łyżka oleju słonecznikowego
duża, czerwona cebula
łyżeczka posiekanego imbiru
1-2 łyżki czerwonej pasty curry (w przepisie były łyżeczki, ale według mnie to za mało)
400 g puszka siekanych pomidorów
400 ml puszka mleczka kokosowego lub 50 g kremu kokosowego
400 g surowych dużych lub średnich krewetek (ja użyłam 500g) (ewentualnie mrożone surowe)
siekana kolendra do podania

Wykonanie:

Siekamy cebulę i wrzucamy na średniej wielkości patelnię lub wok, dodając imbir, smażymy przez kilka minut, aż cebula zmięknie, następnie dodajemy pastę curry i smażymy jeszcze przez minutę, następnie dodajemy pomidory i mleczko/krem kokosowy, całość doprowadzamy do wrzenia i gotujemy 5-10 minut aż lekko zgęstnieje.
Do sosu dodajemy krewetki i gotujemy kolejne 5-10 minut w zależności od ich wielkości.
Podajemy posypane kolendrą i z ryżem jaśminowym.
Smacznego
 
 
 

środa, 20 lipca 2011

Bułeczki otrębowe jak grahamki

Przepis pochodzi z Pracowni Wypieków Liski, którą ostatnio "przerabiam", jak każdą nową książkę kucharską czy stronkę kulinarną, do której się dorwę, sukcesywnie, jeden za drugim sprawdzam przepisy, które mi przypadną do gustu. Polecam te bułeczki, są pyszne, robi się je szybko i nie ma nic lepszego niż ciepłe pieczywo na śniadanie.



Bułeczki otrębowe jak grahamki
Na podstawie: Pracownia Wypieków

300 g mąki pszennej
50 g otrębów (dodałam pszenne, zwykłe, w oryginalnym przepisie jabłkowe, mogą być dowolne)

20 g oleju roślinnego
15 g świeżych drożdży (lub 1 łyżeczka drożdży suszonych instant)
1 łyżeczka soli
2 łyżeczki cukru
190 g wody w temp. pokojowej


Do drożdży dodać łyżeczkę cukru, 2 łyżki wody i wymieszać. Odstawić na 15 minut, następnie połączyć z pozostałymi składnikami. Powinniśmy uzyskać gładkie, niezbyt twarde ciasto. Można je również wyrobić przy pomocy miksera z hakiem. Ja użyłam suchych drożdży, bo u mnie po prostu nie ma innych, więc dodałam od razu do mąki.


Ciasto uformować w kulę, posmarować delikatnie olejem roślinnym i odstawić na godzinę do wyrastania - powinno podwoić swoją objętość. Moje rosło przez noc w lodówce, a rano upiekłam bułeczki.

Wyrośnięte ciasto podzielić na 8 porcji i z każdej uformować bułeczkę - ja z każdej części robiłam długi wałek, który zwinęłam w węzełek. Bułeczki można uformować dowolnie. Jeśli ciasto za bardzo się klei, nie podsypujemy go mąką, a smarujemy ręce delikatnie oliwą lub olejem.
Uformowane bułeczki układamy na blasze wyłożonej papierem do pieczenia (lub na macie silikonowej).
Przykrywamy ściereczką i odstawiamy do wyrastania na 40-60 minut. Bułeczki wyraźnie urosną.
W tym czasie rozgrzewamy piekarnik do 230 st C.
Wyrośnięte bułeczki delikatnie spryskujemy olejem roślinnym (opcjonalnie) i wstawiamy do piekarnika, jednocześnie spryskując jego ścianki wodą ze spryskiwacza lub wrzucając na dno ok. 1/2 szkl. kostek lodu.
Pieczemy ok. 10 minut, następnie zmniejszamy temperaturę do 210 st C i dopiekamy kolejne 5-10 minut - bułeczki powinny być wyraźnie rumiane. Moje były gotowe po 12 minutach.


Po upieczeniu studzimy na kuchennej kratce.

Smacznego.

piątek, 15 lipca 2011

Chłopiec z latawcem


O chłopcu z latawcem trudno napisać, żeby nie powiedzieć za dużo. Z resztą ja przed przeczytaniem książki dwa razy widziałam film, bardzo dobry z resztą. Znałam historię i trochę się bałam książki, choć przeważnie porównania książka-film wychodzą z korzyścią dla książek, może się przecież zdarzyć inaczej. Książka jednak nie zawiodła mnie, jest głębsza, bardziej przejmująca, a opisy autora tak wciągają i działają na wyobraźnię, że film, z gotowymi obrazami nie może się z tym równać. Wiele rozbudowanych motywów książki film uprościł, okroił też opisy rzeczywistości i tła wojennego i powojennego w Afganistanie. Nie potrafił oddać myśli bohaterów, ich pobudek i postaci tak dobrze jak Khaled Hosseini w książce.
Nie będę dokładnie opisywać wydarzeń, choć...Jest taka scena w książce, gdy dorosły już Amir, mieszkający w Stanach, stoi w wypożyczalni kaset wideo,  podchodzi do niego Amerykanin i przygląda się westernowi „Siedmiu wspaniałych”, po chwili pyta Amira, czy widział film, podekscytowany Amir odpowiada, że kilkanaście razy i streszcza historię. Wściekły Amerykanin odchodzi, Amir zastanawia się co zrobił źle, później stwierdza, że tego dnia nauczył się wiele o różnicach w mentalnosci amerykańskiej i afgańskiej, opowiada, że gdy jako chłopiec chodził do kina, wszyscy pytali później „jak się skończyło?, „czy byli szczęśliwi?” każdy chciał znać zakończenie filmu...
O czym jest książka? O dwóch chłopcach dorastających w Afganistanie, gdzie jeden, Amir,  pochodzi z bogatej rodziny i uprzywilejowanej grupy etnicznej Pasztunów, a drugi,  jego oddany służący Hassan, z represjonowanego ludu Hazarów.
To historia przyjaźni na nierównych zasadach, czy raczej obustronnego przywiązania, gdzie jedna strona wykorzystuje drugą. Wierny Hassan dla Amira zrobi wszystko, a Amir z dziecięcym okrucieństwem wystawia tę wierność na liczne próby, nie dając nic w zamian. To historia walki o akceptację ojca przez Amira, dorastania i kształtowania się charakteru chłopca. W reszcie historia o odkrywaniu prawdy, znajdowaniu w sobie siły i odwagi, której wcześniej nie mogliśmy u siebie odszukać i o zmierzeniu się z przeszłością.
Książka jest podzielona na trzy części, pierwsza, to właśnie dzieciństwo chłopców w Afganistanie, druga- życie w Stanach i trzecia-powrót Amira do Afganistanu.
W amerykańskiej części znajdujemy opis życia uchodźców na obczyźnie, jak myślą, jakie podejmują zajęcia i niestety, to co pokazuje jest zawsze aktualne, jakiej nacji nie weźmiemy za przykład i jakiego "kraju wygnania". 
W sumie najwięcej mam do zarzucenia ostatniej części, jest trochę zbyt bajkowa i za mało przekonująca, z drugiej strony, życie potrafi pisać najbardziej nieprawdopodobne historie.
Dodatkowym atutem, choć naprawdę szokującym,  jest opisanie skrawka Afgańskiej rzeczywistości w czasie wojny i za panowania  Talibów. Miałam i nadal mam ochotę przeczytać więcej na ten temat po lekturze Shantaram oraz po opowieściach i zdjęciach mojej przyjaciółki Helene, która spędziła kilka miesięcy w Afganistanie pracując dla francuskiej organizacji humanitarnej w Kabulu.
Trochę dziwnie czytało mi się książkę na plaży, gdzie byłam wręcz osaczona przez Rosjan i język rosyjski, czytając o tym, że Szurawi (Sowieci) to potwory z piekła rodem...
Gorąco polecam, wszystkim, którzy nie czytali.

czwartek, 7 lipca 2011

Cajuński kurczak z salsą fasolową

Szybki i smaczny obiad na dwie osoby, to to, co lubię, dodatkowo staram się planować nasze posiłki w zależności od tego co gotuję w danym tygodniu i jakie składniki mam w domu do wykorzystania „żeby się nie zmarnowały”(kolendra, szczypior), a także w zależności od tego ile będę mieć czasu i o której będę gotować. To danie w sam raz na późny obiad/kolację, bo jest gotowe w pół godziny.


  

2 piersi kurczaka
Łyżeczka oliwy z oliwek
1-2 łyżki przyprawy Cajun (mieszanka kminu rzymskiego, proszku chilli, mielonej kolendry ze szczyptą soli)
Na salsę:
Puszka czerwonej fasoli
2 czerwone papryki
1 avocado (dojrzałe, w razie wątpliwości podpowiedzi tu)
Pęczek szczypioru
Łyżeczka oliwy
Sok z jednej cytryny
Garść siekanej kolendry
Szczypta soli

Kroimy paprykę i avocado.  Avokado najłatwiej pokroić po wyjęciu pestki, ale jeszcze w skórce i wtedy wyciągnąć ze środka łyżeczką. Siekamy szczypior i kolendrę, składniki salsy  mieszamy w misce dodając oliwę, sól i sok z cytryny, odstawiamy na bok.
Umyte i oczyszczone piersi wkładamy do miski, nacieramy przyprawami i oliwą. Rozgrzewamy patelnię grillową. Kurczaka grillujemy obracając, około 7 minut na każdej stronie (możemy sprawdzić czy nie jest surowy wbijając szpikulec lub widelec, jeżeli wyciekający sok jest przeźroczysty i nie zawiera krwi, kurczak jest gotowy).
Podajemy kurczaka z salsą.
Smacznego
Oryginalny przepis, u mnie nieco zmieniony pochodzi z:

środa, 6 lipca 2011

Pełnoziarnisty makaron stir-fry w stylu singapurskim

Ten przepis to tylko pomysł, możecie użyć makaronu jajecznego, możecie użyć dowolnych warzyw, świeżych lub mrożonych, to takie danie na wyczyszczenie lodówki, albo awaryjne jak nie chce nam się iść na zakupy, a mamy parę rzeczy w lodówce czy zamrażarce. Na pewno wzbogacą je kiełki sojowe lub małe kolby kukurydzy, ale ja nie miałam w domu ani jednego ani drugiego. Jeżeli macie indyjską pastę madras curry ( u mnie najłatwiej dostać Pataks) będzie do tego dania najlepsza, jeżeli nie użyjcie proszku curry, w przeciwieństwie do wszystkich tajskich curry, które naprawdę wymagają pasty, to danie nie traci przez użycie proszku. Oprócz kurczaka możecie też dodać krewetki  lub zastąpić nimi kurczaka.




3 gniazdka pełnoziarnistego makaronu azjatyckiego (użyłam Wholewheat Noodle Nests z Blue Dragon)
2 łyżki oleju z orzeszków ziemnych albo słonecznikowego
100-150g różyczek brokułów
1 czerwona papryka pokrojona w paski
2-3 marchewki pokrojone w słupki
1 pokrojony por
Kilka pokrojonych pieczarek
2 ząbki czosnku, drobno posiekane
1 czerwona papryczka chilli, wypestkowana i drobno pokrojona
2-3 cm kawałek imbiru, obrany i posiekany
2  piersi kurczaka
2 łyżki proszky curry lub pasty curry madras
2 łyżki sosu sojowego
Garść siekanego szczypiorku
Garść posiekanej kolendry
Limonka pokrojona na ćwiartki

Makaron zalewamy w misce wrzącą wodą i zostawiamy aby zmiękł, zgodnie z przepisem na opakowaniu, jeżeli używacie makaronu, który wymaga gotowania, skróćcie podany czas, żeby nie rozpadał się podczas smażenia.
W woku rozgrzewamy łyżkę oleju, podsmażmy czosnek, chilli i imbir, następnie dodajemy warzywa, oprócz szczypiorku i kolendry, jeżeli warzywa są zbyt twarde można dodać odrobinę wody, żeby się udusiły, usmażone przekładamy na talerz.
Rozgrzewamy pozostały olej i smażymy kurczaka (lub krewetki czy kombinację tych dwóch składników), podsmażonego odkładamy na bok na talerz z warzywami.
Na woku rozgrzewamy pastę curry, po czym dodajemy 150 ml wody i sos sojowy, jeżeli używamy proszku, dodajemy wodę od razu (pasta jest tłusta, daje się podsmażyć), doprowadzamy do wrzenia i wrzucamy do środka makaron (i kiełki jeśli ich używacie),  następnie warzywa i kurczaka, dodajemy szczypiorek i kolendrę, mieszamy, aż wszystko się połączy. Podajemy z ćwiartkami limonki.
Smacznego!
Przepis oparty na:

poniedziałek, 4 lipca 2011

Pieczona pierś indyka


To ulubiony sposób na pierś indyka mojego męża, dlatego piekę ją dość często, potem zjadamy na obiad i na kanapkach:
Pierś z indyka, około 1kg
2-3 szczypty grubej soli morskiej
2-3 szczypty pieprzu
2-3 szczypty majeranku
Garść posiekanej pietruszki
2-3 łyżki oliwy z oliwek
2-3 ząbki czosnku
Pierś myję, wykrajam ewentualne błonki lub tłuszcz, wrzucam do dużej miski,  nacieram przyprawami, oliwą , pietruszką i czosnkiem, przykrywam i marynuję 24 godziny w lodówce. Na drugi dzień rozgrzewam piekarnik do 180 stopni, a w tym samym czasie obsmażam pierś na patelni, tak aby się zrumieniła i nie traciła zbyt wiele soku w pieczeniu, ponieważ w marynacie była oliwa, nie smaruję niczym patelni, staram się, zachować całą pietruszkę z marynaty, przyklejam do piersi, upycham do środka. Po obsmażeniu przkładam pierś do rękawa foliowego i piekę około godziny.
Po upieczeniu daję jej chwilę „odpocząć” przed krojeniem.
Smacznego.